MIGAWKI Z ŻYCIA RODZINY
Świat przeobraża się w coraz większym tempie, pochłaniając naszą uwagę, a przecież to co najważniejsze dzieje się najbliżej nas, w naszej rodzinie. Po latach pamiętamy różne wydarzenia, ale to w tych zwykłych chwilach ukryte jest to co niezwykłe i to najtrudniej przypomnieć sobie po latach..
Tym razem moją uwagę skierowałam na Kamilę, żonę Wojtka, matkę piątki dzieci, Filipa (16), Kacpra (13), Urszuli (7), Emilii(4) i Franciszka (3). W czasach, gdy żyjemy coraz szybciej, w nadmiarze zadań, wyzwań i bodźców, z trudnością łącząc pracę z domem, ograniczając rodzicielstwo najczęściej do 1-2 dzieci, zastanawiałam się jak wygląda codzienność w tak dużej rodzinie. Aż w końcu przyszedł czas gdy miałam okazję podpatrzeć z aparatem jak wygląda Ich dzień. Zobaczyłam chwile jak migawki, powtarzalne w rytmie tygodniowym – poranne wstawanie, ubieranie, powroty z przedszkola, zabawę, posiłki, wspólne oglądanie filmów i wiele emocji, zmieniających się jak w kalejdoskopie.. Poczułam jedność rodziny bazującą na wzajemnym wsparciu, którą pragnę podzielić się jako budującą inspiracją.
Kamila wzruszona migawkami, podzieliła się też swoimi, niezwykle osobistymi, odczuciami: CODZIENNOŚĆ RODZINY OPOWIEDZIANA PRZEZ KAMILĘ (link)
Poniżej zamieszczam Jej myśli w ogromnym skrócie, ale bardzo zachęcam do chwili refleksji nad całą Jej opowieścią…
„Zwykła codzienność naszej rodziny jest niezwykła. Nie zawsze byłam tego świadoma, choć zawsze dążyłam to tego aby było nam przyjemnie. Trudno mi sobie wyobrazić inny scenariusz dla siebie.
Gdy urodziła się Emilka przearanżowaliśmy mieszkanko i kupiliśmy większe auto. Po prostu! Zanim wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim okazało się, że urlop ten przedłuży się o Frania. Właśnie wtedy podjęliśmy decyzję o budowie domu na wsi i kupiliśmy działkę. Było nam dobrze. Dzieci pięknie się rozwijały, wspieraliśmy je swoją miłością, wiodło nam się zawodowo, na świat przyszedł Franio, wszystko nabierało rozpędu i nagle nasze życie pękło. Nie wiedzieliśmy jak trudny czas przed nami wszystkimi. Franuś poważnie zachorował. Na szczęście nowotwór wykryto wystarczająco wcześnie. Dziś nikt by nie uwierzył ile doświadczył; jest taki pulchny i radosny. Mieszkanie udało się sprzedać i zamieszkaliśmy z moimi Rodzicami, którzy przyjęli nas i naszą psinę (razem sztuk 8!) pod swój dach na czas budowy domu. Po przeprowadzce koncentrowaliśmy się na tym by dzieci czuły się bezpiecznie. Ula i Emilka były w nowym środowisku – w nowym przedszkolu, Kacper kończył szkołę podstawową, a Filip wkraczał w okres dojrzewania. Wydawałoby się sporo, do tego przecież domowe obowiązki, nauka mieszkania nie „u siebie”, praca zawodowa i organizacja budowy naszego domu. Jednak dla chcącego nic trudnego, a w większym zespole robota idzie sprawniej.
Stawiamy na współpracę i dzielimy się obowiązkami domowymi z dziećmi. Każdy z nas jest zaangażowany i motywuje pozostałych. Gdybym miała wszystko zrobić sama, na pewno nie znalazłabym czasu na pracę zawodową, którą kocham. Rutyna dnia powszedniego jest u nas ugruntowana. Pierwszy wstaje Wojtek (mój Ukochany). Jego trasa to: budzenie i ubieranie dziewuszek, płatki dla nich, kanapki dla całej reszty, kawka dla mnie, tornister Uli, mleko na „dospanie” dla Franka, odprowadzenie dziewczynek, autobus do pracy, praca, autobus z pracy, obiad, zabawa z maluchami, doglądanie chłopaków, obowiązki domowe, kolacja, jakiś film, bieganie, prysznic, sen. Po kawce, lub do niej wstaję ja. Pomagam w czesaniu, chwilkę rozmawiamy, wrzucam jakieś pranie na szybko, zanim wywalczę z nastolatkami miejsce przy lustrze w łazience – często jedno oko kończę w korytarzu i jadę do pracy, autem. Potem zakupy, odbiór dziewczynek, obiad, zabawa z maluchami, obiad dla Wojtka – staram się mu towarzyszyć przy stole, następnie lekcje z Ulą, pranie, porządki, wieczorne rytuały z odrobiną tulenio-czytania, posiadówka z pogawędką u chłopców (uwielbiam), praca, prysznic, sen. Nie brakuje nam czasu na sprzeczki i czasu dla siebie czy siebie nawzajem, który znajdujemy gdzieś w tzw. międzyczasach. Wystarczy chcieć. Dbamy o to by znaleźć czas tylko we dwoje. Rzadko, ale udaje się nam wyjść do teatru, czy na spacer. Spacery są wspaniałe. Słyszałam, że niektórzy ludzie w ogóle nie chodzą na spacery. Lubimy tańczyć. Lubimy też obejrzeć wspólnie film. Franio jest już na tyle duży, że czasem oglądamy wszyscy razem. Najważniejsza jest dla nas rodzina. Gdy jesteśmy razem jest nam dobrze. Gdy ktoś wyjeżdża, tęsknimy. Scala nas wspólnie spędzany czas. Normalne życie. A normalne życie to luksus. Warto to zrozumieć zawczasu.”